sobota, 21 września 2013

90 lat snucia snutki [Kasia]



Nigdy jeszcze nie uczestniczyłam w badaniach terenowych na terenie miasta. Etnologiczne wędrówki w poszukiwaniu informatorów kojarzyły mi się do tej pory z malowniczymi wioskami, łanami zbóż (ewentualnie buraczanymi polami) skąpanymi w mocnym, letnim słońcu. W Jarocinie jest inaczej, nie znaczy to jednak, że gorzej. Z informatorami umawiamy się telefonicznie, biegamy po miasteczku szukając właściwego adresu i właściwie nikt nie podsuwa kolejnych „punktów zaczepienia”. Mimo to na szczęście eksploracje obywają się bez pustych przebiegów, a wywiady z hafciarkami i frywolitkarkami są rzeczowe i dostarczają konkretnych informacji, choć oczywiście nie brakuje przeróżnych „smaczków”.
W czwartek, po zakończonych warsztatach hafciarskich, Gosi i mnie udało się namierzyć snutkarkę, która o swoich wyrobach nie wyraża się inaczej, niż „arcydzieła” i że „nie ma kraju na świecie, w którym nie byłoby jej snutek”. To polska szlachcianka, która haftu golińskiego nauczyła się w Dęblinie, a jej życiowa historia jest niezwykle bogata – nic dziwnego, pani Marianna ma ukończone 97 lat (rocznik 1916) i jest jedną z ostatnich żyjących jarocińskich hafciarek. Oprócz tradycyjnych serwet tworzy także bardziej nowomodne kompozycje – nagie kobiety, wizerunki sakralne i mitologiczne, ptaszki, kwiatki, słowem – co dusza zapragnie. W jej mieszkaniu snutki zajmują każdą płaską powierzchnię – leżą na stołach, szafach, a także w gablotce pod każdą osobną muszelką czy wazonikiem. Widać, że snutkowa tradycja jest dużo bardziej bliska ludziom niż choćby podlaskie perebory, które robione były tylko na pokaz i na zamówienie. A skoro już mowa o pereborach: w porównaniu z haftowaniem snutki, obsługa krosien była bajecznie prosta...

Fot. K. Szczerbińska, Snująca się snutka, Jarocin

 Fot. A. Paprot, Snutka przedwojenna, Golina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz