Fotomania [Kasia P. i Stasia]
Dzisiaj ponownie byłyśmy w Golinie, gdzie razem z Anną
Weroniką i Olą asystowałyśmy przy sesji zdjęciowej wykonywanej przez Violkę w
kościele. Zobaczyłyśmy tam najstarsze zbiory snutek – niektóre mają nawet
prawie 100 lat. Jedna z nich robiona była również przez samą Helenę Moszczyńską.
Zrobiły na nas naprawdę ogromne wrażenie. Wycięto w nich praktycznie całe
płótno, pozostawiono sam haft i oczywiście snutki co sprawiało, że wyglądały
misternie i delikatnie.
Miałyśmy na ten dzień zaplanowane dwa wywiady – jeden z panią z zespołu folklorystycznego z Goliny, drugi z sołtysem. Pojechałyśmy razem do domu naszej pierwszej informatorki, gdzie zrobiłyśmy jej mini sesję zdjęciową w tradycyjnym stroju ludowym. Dziewczyny pojechały do salki obok kościoła, gdzie miały uwiecznić kolejnych golińskich modeli prezentujących swoje stroje, potem do jeszcze jednej pani, która okazała się prawdziwą fotomodelką. Po wywiadzie z sołtysem dołączyłyśmy do nich i wspólnie kontynuowałyśmy ten fotograficzny maraton.
Wszyscy dzisiejsi modele z wielką dumą ubierali swoje regionalne stroje, pozowali, prezentowali swoje dokonania. Dobrze, że są jeszcze ludzie którym naprawdę zależy na kultywowaniu swojej tradycji. Dodatkowo wszyscy przyjęli nas bardzo serdecznie, dzięki czemu poświęcenie, jakie poniosłyśmy zrywając się bladym świtem i jadąc w porannej mgle do Goliny zostały nam wynagrodzone, domowym plackiem, kilkoma kawami i przepysznym obiadem. Przemiłym akcentem na koniec naszych badań terenowych był również fakt, że pan sołtys z którym miałyśmy okazję rozmawiać, jako jedyny prawidłowo skojarzył czym jest konwencja UNESCO. Jutro czeka nas już tylko sesja zdjęciowa w snutkowych i tiulowych czepcach w Muzeum Regionalnym w Jarocinie, a potem powrót do domu i transkrybowanie wywiadów.
Miałyśmy na ten dzień zaplanowane dwa wywiady – jeden z panią z zespołu folklorystycznego z Goliny, drugi z sołtysem. Pojechałyśmy razem do domu naszej pierwszej informatorki, gdzie zrobiłyśmy jej mini sesję zdjęciową w tradycyjnym stroju ludowym. Dziewczyny pojechały do salki obok kościoła, gdzie miały uwiecznić kolejnych golińskich modeli prezentujących swoje stroje, potem do jeszcze jednej pani, która okazała się prawdziwą fotomodelką. Po wywiadzie z sołtysem dołączyłyśmy do nich i wspólnie kontynuowałyśmy ten fotograficzny maraton.
Wszyscy dzisiejsi modele z wielką dumą ubierali swoje regionalne stroje, pozowali, prezentowali swoje dokonania. Dobrze, że są jeszcze ludzie którym naprawdę zależy na kultywowaniu swojej tradycji. Dodatkowo wszyscy przyjęli nas bardzo serdecznie, dzięki czemu poświęcenie, jakie poniosłyśmy zrywając się bladym świtem i jadąc w porannej mgle do Goliny zostały nam wynagrodzone, domowym plackiem, kilkoma kawami i przepysznym obiadem. Przemiłym akcentem na koniec naszych badań terenowych był również fakt, że pan sołtys z którym miałyśmy okazję rozmawiać, jako jedyny prawidłowo skojarzył czym jest konwencja UNESCO. Jutro czeka nas już tylko sesja zdjęciowa w snutkowych i tiulowych czepcach w Muzeum Regionalnym w Jarocinie, a potem powrót do domu i transkrybowanie wywiadów.
Fot. V. Kuś, Serwetki pani Danieli, Golina
Fot. V. Kuś, Narzędzia do wykonywania frywolitki, Jarocin
Fot. V. Kuś, Zakładanie czepca, Golina
Fot. V. Kuś, Pani Eugenia pokazuje Kasi i Inie, jak sprawnie posługiwać się czółenkiem podczas wykonywania frywolitki, Jarocin
![]() |
Fot. V. Kuś, Przedstawiciele zespołu folklorystycznego "Noskowiacy", Nosków |
Fot. V. Kuś, Obiad u informatorów, Golina
"Wakacje" badacza [Ola]
Tegoroczne wakacje okazały się niezwykle obfite w wyjazdy
badawcze. Od początku lipca aż do dziś, z większymi lub mniejszymi przerwami,
byłam na czterech badaniach terenowych. Ale nie tylko ja miałam tak pracowity czas
w wakacje. Wiele dziewczyn biorących udział w projekcie PTL-u również
przeprowadziło wywiady w ramach innych projektów badawczych. Ten w Jarocinie jest już ostatni w tym roku…
Jarocin i okolice okazały się być zupełnie inne niż Biała
Podlaska czy Włodawa. Inna mentalność ludzi cechująca się początkowym dystansem
i sceptycyzmem względem drugiego – obcego – człowieka, sprawiła, że czasem
czuliśmy się mniej pewnie niż na pograniczu Podlasia i Lubelszczyzny, gdzie
spotykaliśmy się ze spontaniczną otwartością i serdecznością ze strony naszych
rozmówców. Wielkopolska z kolei ma swój urok, harmonijność, dostojność,
porządek, solidność i zdecydowanie. Tymi słowami chyba najlepiej opisać krajobraz
kulturowy i jego otoczenie społeczne. Początkowy dystans ludzi, przy bliższym
poznaniu, został przez nich odrzucony i przy następnych kontaktach traktowano
nas już jak dobrych znajomych, goszczono w swoich domach i dzielono się
rodzinnymi historiami.
Wielkopolska coraz bardziej mi się podoba, a czasami zaczyna
mi przypominać moje rodzinne strony na Żuławach. Choć oba regiony dzieli znaczna
odległość, to można znaleźć tu i wiatraki, i wierzby i ślady osadnictwa
olęderskiego. Ciekawe czy jacyś Olędrzy w Wielkopolsce też zafascynowali się
snutką? Bo ja tak!
Fot. A. Paprot, Przedstawiciele Zespołu Folklorystycznego "Goliniacy". Golina
Fot. A. Paprot, Pani Stanisława układająca kryzę do czepca, Golina
Fot. A. Paprot, Stasia pomaga pani Danucie założyć korale, Golina
Fot. V. Kuś, Snutkowa lalka, Golina
Fot. V. Kuś, Praca wre - asystentka fotografki i modelka, Golina
Fot. V. Kuś, Snutkowa lalka, Golina
Fot. V. Kuś, Praca wre - asystentka fotografki i modelka, Golina
Fot. V. Kuś, Narzędzia do układania kryzy do czepca, Golina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz